Jest taki kierowca, którego stać na zwycięstwa, gdy będzie miał lepsze auto: to Robert Kubica – uważa Brad Spurgeon, dziennikarz „International Herald Tribune”, który od 15 lat relacjonuje wyścigi Formuły 1.
Wtóruje mu Heikki Kulta. Relacjonował już ponad 200 wyścigów, ale Polak robi na nim ogromne wrażenie. Autor książek o F1 Joe Saward dodaje, że w Kubicy przeszkadza mu jedynie brawura.
Jak więc przedstawiają się szanse Kubicy w najbliższym sezonie? Początek już o świcie polskiego czasu w najbliższą niedzielę w Melbourne.
Kierowca BMW Sauber nie podziela optymizmu swoich szefów, którzy twierdzą, że ruszają po zwycięstwa.
– Do tego potrzebny jest mi jednak szybszy bolid – mówił niedawno w wywiadzie dla dziennika „El Mundo” Polak.
Nie kryje, że marzy o wygrywaniu, a maszyna, którą zbudowało na ten sezon BMW, i tak jest lepsza od bolidu zeszłorocznego.
Niemiecka karuzela wyścigowa już jest w Melbourne. Wrażenie robią liczby, które podał przewoźnik przyjmujący lotniczą przesyłkę w Monachium. Do samolotu wpakowano w sumie 32 tony sprzętu. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że zatankowany bolid waży niewiele ponad 605 kg. Gdy jednak dodać do tego dodatkowe silniki, układy mechaniczne, 160 kół, komputery, środki łączności i 80 osób obsługi, to widać, jak wielką operacją jest wyścig Formuły 1.
– Biorąc pod uwagę, jakie środki firma zaangażowała w przygotowanie do sezonu, musimy robić postępy – mówi Kubica i nie kryje, że lubi tory takie jak ten, częściowo uliczny, w Melbourne – dookoła Albert Park.
Przed rokiem maszyna Polaka popsuła się w trakcie jazdy. Wysiadła skrzynia biegów. Teraz ze skrzynią też były kłopoty, ale największą niewiadomą będzie to, jak kierowcy poradzą sobie z jazdą bez kontroli trakcji.
– Do tej pory elektronika pomagała w utrzymywaniu bolidu na torze. Teraz ekstremalnie ważne będzie trzymanie się idealnej linii przejazdu. Więcej zależy od umiejętności kierowcy – mówi Polak.
Dla kibiców spragnionych mocnych wrażeń odebranie bolidom kontroli trakcji to dobra wiadomość, bo będzie więcej wypadków.